Zegarki i ich historie z czasów II wojny światowej

28.04.2017 Ciekawostki Zegarki

Jedni otrzymywali go od bliskich z okazji oficerskiego awansu, inni dostawali z przydziału, bo był im niezbędny na polu walki. Wielu traktowało go jako łup wojenny lub pamiątkę. Z zegarkami wiąże się niejedna ciekawa historia z frontu drugiej wojny światowej.

II Wojna Światowa przy wszystkich swoich okropieństwach była jednym z najgorszych okresów w naszej historii. Trzeba jednak pamiętać o tym, że sprzyjała ona też rozwojowi technologii i przemysłu, ale nie zawsze. Były takie dziedziny przemysłu, które szczególnie odczuły jej negatywny wpływ.

Jedną z nich była uznana sztuka zegarmistrzowska. Nawet w neutralnej Szwajcarii, od zawsze kojarzonej z zegarmistrzowską precyzją, wywołane wojną ograniczenia związane z możliwościami dystrybucyjnymi oraz dostępem do niezbędnych materiałów, zrujnowały wiele firm.

Kryzysowi nie poddały się w zasadzie jedynie Stany Zjednoczone oraz Niemcy, głównie dlatego, że wiele firm z tych krajów zaczęło produkować zegarki dla wojska.

Zegarki lotnicze

Marzeniem wielu pasjonatów historii i kolekcjonerów do dnia dzisiejszego pozostaje zdobycie w pewnym sensie legendarnego, oryginalnego czasomierzu B-Uhr (Beobachtungsuhr), produkowanego dla pilotów Luftwaffe przez wciąż istniejące firmy Laco, Stowa, Kempe, A. Lange & Söhne oraz szwajcarską IWC. Te czasomierze niemieccy piloci nosili często ze względu na rozmiar na udzie lub częściej – na rękawie.

Co ciekawe dzisiaj również można kupić zegarki typu B-Uhr, które są oczywiście znacznie mniejsze od oryginałów, a firma Laco oferuje dość wiernie odtworzony model czasomierza używanego przez Luftwaffe.

Nie ma w tym zresztą nic nadzwyczajnego, bo wiele firm, nie tylko zresztą z Niemiec i USA, ale także m. in. z Japonii czy Rosji proponuje swym klientom – miłośnikom historii, zegarki inspirowane modelami z pierwszej połowy lat czterdziestych XX wieku, czyli takich, które nosili żołnierze.

Zegarek Laco Birmingham
Źródło zdjęcia:
www.ok-photography.de
Zegarek Laco Birmingham nawiązujący stylistyką do zegarków tej samej marki produkowanych na potrzeby II Wojny Światowej

Szwajcarskie i nie tylko

A ci w latach wojny nosili zegarki wielu cenionych firm. Wśród żołnierzy niemieckich poza wyrobami krajowymi największą popularnością cieszyły się zegarki wyprodukowane wcześniej w Szwajcarii, a wśród nich zwłaszcza te stworzone przez Doxa, Genevę, Sigmę czy Omegę.

Taka Omega, która zdobiła przegub ręki wielu żołnierzy Wehrmachtu stanowiła pierwszorzędny łup wojenny i zarazem pamiątkę dla wrogich Niemcom nacji. Zdarzyło się nawet, że alianccy żołnierze po jednej z wielkich bitew, pomimo ogromnego ryzyka szukali sposobu, by dostać się na pole minowe, gdzie na ręku pewnego martwego Niemca zauważono zegarek tej właśnie firmy.

Warto wspomnieć, że w przypadku awansu każdy niemiecki oficer zazwyczaj otrzymywał od bliskich właśnie zegarek. Co istotne szwajcarskie zegarki znaleźć można było na rękach żołnierzy wszystkich armii walczących w drugiej wojnie światowej.

Nosili je także Amerykanie i Brytyjczycy, choć akurat oni woleli nosić Hamiltony, Walthamy oraz produkty firm Record, Timor i Carley. O krasnoarmiejcach jeszcze będzie okazja opowiedzieć, ale abstrahując od żołnierskiej hołoty, która nosiła zegarki wyłącznie takie, jakie udało się ukraść podbitym lub pokonanym narodom, trzeba wspomnieć o tym, że oficerowie sowieccy często używali wyrobów cenionej firmy Kirowski.

Zegarek Hamilton z czasów II wojny światowej
II wojna światowa to wysyp pięknych zegarków, które do dziś poszukiwane są przez kolekcjonerów zegarków. Na zdjęciu przepiękny egzemplarz marki Hamilton z tych właśnie czasów, z mechanizmem 937A

Wracając zaś do Niemców służących w siłach lądowych. To głównie im dedykowano antymagnetyczne i wodoszczelne zegarki, przede wszystkim kieszonkowe i naręczne, zwykle takich firm jak Titus, Silvana, Minerva, Record, Zenith, Aso, Longines, Page, Doxa czy Stabila. Wyprodukowano ich około miliona, początkowo otrzymywali je wyłącznie oficerowie oraz ci, dla których zegarek okazywał niezbędny na polu bitwy.

W późniejszym okresie narzędzie to z przydziału zaczęli otrzymywać także żołnierze niżsi rangą. Co ciekawe tarcze zegarków przeznaczonych dla zwykłych żołnierzy były ponoć koloru czarnego, natomiast białe posiadali oficerowie i lekarze. Żołnierzom służącym w artylerii lądowej oraz w Kriegsmarine dedykowano chronografy kieszonkowe oraz stopery niezbędne w służbie, na przykład podczas pomiarów odległości.

Zegarek Kriegsmarine
Zegarek Kriegsmarine 720 z czasów II wojny światowej dla amatora zegarków może wyglądać jak złom, podczas gdy dla kolekcjonera zegarków może on być czymś w rodzaju świętego Graala

Dwa zegarki na ręku

Zegarki nie kojarzą się być może z walką na frontach drugiej wojny światowej w tak jednoznaczny sposób, jak cały stworzony w tym okresie śmiercionośny arsenał, ale i one mogą być cenną pamiątką przeszłości. Kolekcjonerzy potrafią płacić za takie wojenne czasomierze ogromne sumy, zwłaszcza gdy z zegarkiem związana jest ciekawa historia.

Kilka lat temu pewien dziennikarz na łamach jednego z polskich portali przedstawił swoim czytelnikom zachowany egzemplarz szwajcarskiej firmy Ancre, posiadający fosforyzowaną  tarczę oraz system przeciwwstrząsowy.

Zegarek należący w latach czterdziestych do jego przodka, kaprala Edmunda Szajerki, pilota pułkowego, który wraz ze swoim właścicielem pokonał cały włoski szlak Armii Andersa wiodący przez Monte Cassino, Bolonię, Ankonę i Rzym.

Zegarek Ancre z czasów II wojny światowej
Zegarek szwajcarskiej firmy Ancre, z czasów II wojny światowej. Stan po rekonstrukcji. którą wykonał zegarmistrz J. Bałdyga

Zatem. Na nadgarstkach żołnierzy armii Andersa można było natrafić na zegarek firmy Ancre, natomiast brytyjscy jeńcy, którzy drugą wojnę światową spędzili w niemieckich obozach jenieckich nosili niekiedy… Rolexy. Tak Rolexy. Ta znana firma wysyłała je uwięzionym Brytyjczykom, co miało stanowić formę pocieszenia żołnierzy skazanych na niewolę.

Zegarek marki Rolex
Zegarek marki Rolex z przeznaczeniem dla żołnierzy brytyjskich z czasów II wojny światowej. W dzisiejszych czasach za działający zegarek z tego okresu trzeba zapłacić równowartość mieszkania

Co do żołnierzy sowieckich to tutaj, jako się rzekło, temat jest bardziej skomplikowany.

Niezliczone zastępy czerwonoarmistów, gdy tylko Sowietom udało się przekroczyć kolejne przedwojenne granice państw – Polski, Niemiec i innych krajów – zyskały zrazu złą sławę, a to przez swe okrucieństwo, gwałty, rozboje, morderstwa i kradzieże.

Zegarki były jednym z tych dóbr, które Sowieci zabierali czy to zwykłym cywilom czy to pokonanym wrogom najczęściej, a widok żołnierza rosyjskiego z kilkoma zegarkami na ręku nie należał bynajmniej do rzadkości.

Wiąże się z tym ciekawa historia. Okazuje się bowiem, że słynne zdjęcie wykonane przez Rosjan po zdobyciu Reichstagu w 1945 roku w pewien sposób łączy się z zegarkami. Aby wykonać propagandową fotografię, która wkrótce obiegła cały świat, czerwonoarmiści zatknęli flagę na gmachu Reichstagu już w nocy z 30 kwietnia na 1 maja 1945 roku, ale ze względu na ciemności i niekorzystną aurę, „sesję” trzeba było przełożyć.

Ostatecznie rosyjski fotograf Jewgienij Chałdej wykonał zdjęcie 2 maja, ale przed publikacją poddano je retuszowi. Aby wywołać odpowiedni efekt dodano więcej dymu, a z ręki jednego z żołnierzy usunięto… drugi zegarek, prawdopodobnie bowiem i ten sowiecki gieroj miał zamiar wrócić do kraju w więcej niż jednym czasomierzem.

Sowieci brali co i kiedy chcieli, rzadko dając za wygraną. Były powstaniec warszawski, porucznik Armii Krajowej Jerzy Kaczyński „Bohdan” wspominał po latach, że tylko dzięki swojemu zdecydowanemu sprzeciwowi uniknął kradzieży cennego zegarka.

Gdyby nie pistolet maszynowy, który chwilę wcześniej stał się jego zdobyczą, to z całą pewnością zostałby on obrabowany przez kilkuosobową grupę Rosjan. Pikanterii tej sytuacji dodaje fakt, że ta sama grupa, która zamierzała go obrabować kilka chwil wcześniej wyzwoliła „Bohdana” z obozu jenieckiego w Niemczech.

Źródła: